Rano chcąc nie chcąc - ale nie ukrywajmy bardziej nie chcąc - zwlokłam się z łóżka. Chwilę byłam w domu i znosiłam niezbyt dobry humor mojej mamy, po czym w cudownym stylu wybyłam do szkoły. Już na pierwszej lekcji zaczęło mi odbijać *a whee!* wyjęłam cenzura *hahah* i schowałam do piórnika. Dyrektor dziwnie się patrzał na mnie i na Adusię, jak się śmiałyśmy z niczego xd. Ogółem... na pierwszej przerwie znalazłam A. i oddałam mu pendriva. *a whee!* lekcje zleciały szybko... wróciłam do domku, autobusem, gdzie wierzcie lub nie, było śmiesznie :D zrobiłam sobie lekcje *omfgnielubięszkoły* i zadzwonił do mnie A. ; * poszliśmy do Elizki, mojego chorego biedactwa. Z A., zaczęliśmy ją wkurzać bardzo - jak dla mnie - fajnym sposobem *A łihihihi xd* , posiedzieliśmy chwilę, gadaliśmy o wszystkim, o niczym, o zdradach xd i małżeństwach xd. ; * Lubię takie dni, gdy dużo nie zadają, a wszyscy pomimo lejącego się z nieba deszczu są wy czilowani. ; ) pół klasy jest chore, a i tak jest śmiesznie. Niektóre rzeczy się walą, ale to co.. : ) życie jest piękne, czy wy tego nie widzicie? * A WHEE!*
jest pięknie : )
A.<3 ; *
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz