niedziela, 22 stycznia 2012

love was such an easy game to play

Właśnie nauczyłam się słówek na angielski, jutro dość ciężki dzień. Ughr. Rano niestety opuszczam pierwszą lekcję, by porozmawiać... Bo potrzebuję rozmowy. Dużo rozmów. I muzyki. Oh, sama nie wiem co mi jest tak do końca. Czuję się trochę przytłoczona, wolałabym siedzieć całymi dniami w domu i nic w sumie nie robić, oprócz czytania książek i siedzenia w wannie. Tak, niesamowicie to się pokrywa z moimi planami na całe dnie, tak tak. Nie wiem co dalej z moją przyszłością... Chciałabym, by potoczyło się po mojemu. Wtedy byłoby najlepiej.
Nie mogę doczekać się ferii, pewnie będą dość obłożone zakładami... :3 Tak, lubię się zakładać. Szczególnie z jedną osobą o jedną rzecz. Kuurcze, zamknijcie mnie gdzieś, bo już mnie głowa od tego świata boli.
Jestem przeziębiona. Budzę się rano z całymi zaropiałymi oczami i bolącym niesamowicie gardłem, ale wstaję, maluję się i wyglądam "dobrze".
Zamieniam się w bezuczuciową, jeszcze bardziej wredną bestię, co jest złem moim zdaniem. Jestem cyborgiem, którego już nie można zranić, to chore.
Powiem, że ten weekend bardzo na mnie wpłynął i to nie dlatego, że był dzień babci. Sama nie wiem dlaczego, ale moim zdaniem niektóre rzeczy po prostu zdarzyły się, a nie powinny.
Głupio wyszło.
Gdzieś to mam.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz